Najpierw porządki, bo od czego jest dzień wolny (ah..). Mamy za dużo ciuchów w szafie, butów w szafie innej, alkoholu w barku, sierści na podłodze. No ale co tam, posprzątamy później, zacznijmy od najistotniejszej rzeczy - shoppingu ;-)
Raz, dwa do samochodu, długa w miasto...
Nie ma nic! To co jest fajne już mam, więc denerwuję się bo można to teraz kupić taniej. To czego potrzebuję, nie istnieje. Byłem nawet w sklepach, do których nigdy nie chodzę - tam też nie ma nic. Więc jak to mawiał klasyk "nic nie będzie", nic nie ma i nie było. Mam dość stacjonarnych sklepów. Bolą mnie nogi, paliwa w baku ubywa a szafa się nie zmienia. Z poprawy nastroju nici. No OK, Dasha wyrwała czerwoną torebkę w Zarze, sam ją w sumie złowiłem. Wygląda pięknie, jak siedzenie Alfa Romeo - cudownie tłoczona, mięsista skóra ze sztucznego byka (jak ktoś widział to wie o co chodzi). Dalszy ciąg sukcesów przebiegł w trybie on-line - tunika z Primark, na Allegro, znów nie dla mnie.
Zaczynam wbijać się na zagraniczne strony, przesyłka z River Iland UK to tylko 8 funciaków, czyli taniej niż bilet do Wawy do stacjonarnego (grr!) sklepu.
W TV same powtórki, do nowego roku nic się nie zmieni...
- kurtka P&B
- bluza Zara
- spodnie HUMöR
- pasek Bulgarian bazaaar
- buty Zara